Kiedy był małym chłopcem…
dość szybko marzyło mu się zostać dziennikarzem. Już w szkole podstawowej interesował się przedmiotami humanistycznymi, a zainteresowania polityką i sportem wyniósł z domu, jak sam twierdzi, przejął je po tacie. Mimo że u niego w szkole średniej dziennikarstwo było ugruntowanym pomysłem, to na tych studiach znalazł się po 1,5 rocznym epizodzie w szkole wojskowej. Dlaczego? Często zdarza się, że będąc w liceum, człowiek nie do końca wie, co chce w życiu robić…– ot co. Czy rodzice wspierali go w wyborze drogi czy wręcz przeciwnie? Otóż, jego rodzice dążyli do tego, żeby skończył jakieś studia, bo mieli świadomość, że w ówczesnym ustroju to oznaczało zdobycie awansu społecznego, też dobrej pracy, czyli gwarantowało dobre życie. Odpowiadając na pytanie, na pewno przeciwni nie byli.
Trzeba sobie uświadomić, że aby zostać dziennikarzem, nie trzeba kończyć dziennikarstwa. Wręcz jest taka szkoła, że lepiej skończyć inny kierunek, np. prawo, filozofię, cokolwiek innego, aby mieć wiedzę z innej dziedziny, też wiedzę ogólną. Jeżeli masz prezencję, łatwo rozmawia Ci się z ludźmi i masz lekkie pióro to dziennikarzem można zostać zawsze. Ja jestem przykładem, że dziennikarstwo skończyłem i dziennikarzem zostałem – powiedział. Pamięta, że w redakcji analizował, jakie studia pokończyli jego pracownicy, koledzy i był historyk, który zajmował się ekonomią. Był ekonomista, który pisał o historii i poloniści, którzy przechodzili do zawodu…
Spełnia marzenia czy realizuje cele…
Jak sam wyznał, jest zadaniowcem. Nie marzyło mu się, aby zostać szefem gazety. To spowodowała sytuacja, a nie realizacja celów i wcale nie stawiał sobie wysokich poprzeczek, że chce zostać szefem. W tamtych czasach, nas nie uczono i nie nastawiano na zdobycie pozycji – wyznał. Być może to całe clue, wtrąciłam sobie.
Nas zadowalało to, że skończyliśmy liceum, że poszliśmy na studia, że uzyskaliśmy zawód i zadowala mnie to, że w tym zawodzie pracuję do dzisiaj. Tym bardziej że dziennikarstwo przeżywa kryzys wizerunkowy, a wszystko z papieru przeniosło się do internetu…
Książka, która wywarła największy wpływ…
Od zawsze lubił czytać książki reporterskie. Jego idolem był Ryszard Kapuściński. Jak sam wyznał: On był mistrzem reportażu… Później mu trochę zarzucano, że te reportaże były czasami dość mocno fabularyzowane..., ale był mistrzem i mógł sobie na to pozwolić. Aktualnie z czytaniem jest gorzej, co nie oznacza, że książek nie czyta. Na stoliku nocnym leży ich kilka. Zaczynam jedną, później nie kończę i zaczynam drugą… po czym mam wyrzuty sumienia: cholera, po co ja zaczynałem tą, a tamtej nie skończyłem –opowiadał z uśmiechem.
O projekcie Metamorfoza…
Fajna rzecz to była – od razu powiedział, kiedy zaczęłam temat. Choć do takiej rywalizacji z koleżanką Sylwią Chwaliszewską, przekonał go sam założyciel Sportingu, to wzięcie udziału w tym projekcie, nie było dla niego wyzwaniem. To było dosyć naturalne, bo wtedy ja chodziłem intensywnie, kilka razy w tygodniu, na siłownię do Sportingu. Pioruńsko szybko osiągnąłem cel – wyznał.
To było super, bo mogłem zmieniać się pod okiem fachowców. Z jednej strony miałem trenera indywidualnego Dawida Mazura, a z drugiej chodziłem na zajęcia grupowe. Wówczas szczególnie na swoje ulubione do Marty Urbanowskiej i Agnieszki Andrzejewskiej, ale też i sporadycznie na inne, bo przez długi czas ten nawyk ćwiczenia pozostał – opowiadał.
To było super, bo mogłem zmieniać się pod okiem fachowców. Z jednej strony miałem trenera indywidualnego Dawida Mazura, a z drugiej chodziłem na zajęcia grupowe. Wówczas szczególnie na swoje ulubione do Marty Urbanowskiej i Agnieszki Andrzejewskiej, ale też i sporadycznie na inne, bo przez długi czas ten nawyk ćwiczenia pozostał – opowiadał.
Ubolewa, że teraz przez pandemię i zamykanie siłowni to się trochę popsuło… Zdradził, że przydałoby się zmienić tryb pracy, ale radykalnie swojej branży nie zmieni, ponieważ to byłoby trudne ze względu na fakt, że działa w niej całe życie. Poza tym, kto takiego starszego Pana by teraz chciał… – śmiejąc się, powiedział. A poczucie humoru nie opuszczało go podczas całego naszego spotkania :) Mimo wszystko stara się prowadzić aktywny tryb życia i śmiem twierdzić, że bardzo mu to wychodzi :) Dowiedziałam się, że biega z małżonką, uprawia nordic walking, jeździ na rowerze… Preferuje aktywność na świeżym powietrzu, ale siłowni nie mówi „nie”. Może zobaczymy się niedługo w murach Fitness Klubu Sporting? Któż to wie.
Czym jest sukces…
Czym jest sukces…
Ja nie wiem, czy osiągnąłem sukces… W skali lokalnej – może tak, ale można było więcej rzeczy osiągnąć…
Apolinary Despinoix powiedział, że najpiękniejszym skarbem jest rozum oprawiony w pokorę. Bo nie pozostało mi nic innego, jak zacytować kogoś mądrego.
Co jest w życiu ważne…
Zdrowie, to na pewno. Ważne, żeby przy tym zdrowiu jak najdłużej być. Zdrowie psychiczne, jest jeszcze ważniejsze. Ja widzę, że stresy nas zżerają strasznie.. a ja niestety jestem z tych nerwosolków bardziej… Spokój ducha. Ważne, żeby mieć wokół siebie osoby, z którymi się dogadujemy. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, w samotności ciężko się żyje, więc ważne żeby nie być samotnym i żeby mieć pracę, którą się lubi. Ważne, żeby zapewnić sobie poziom życia, bo niezależność finansowa pozwala urzeczywistniać swoje plany, zamierzenia oraz realizować fajne pomysły na spędzenie życia.
Co powiedziałby młodszemu sobie…
Co powiedziałby młodszemu sobie…
Mniej iść na kompromisy. Robić, co uważa się za słuszne. Może więcej trochę takiego egoistycznego podejścia, ale robić coś, co sprawia radość i daje satysfakcję. Nierzadko żałujemy, że mogliśmy zrobić coś, ale nie zrobiliśmy tego ze względu na coś. Że byliśmy jakoś uwarunkowani i wybraliśmy kompromis… czasami mówi się zgniły kompromis. Trzeba być odważniejszym!
Kiedy słyszy Sporting, myśli…
Andrzej Gołdyn.
Mocna marka na rynku leszczyńskim, bo przetrwała mimo tylu lockdownów.
Mocna, bo istnieje bardzo długo. Właściwie tyle lat, ile pracuję to znam założyciela.
Sporting brzmi tak angielsko, ale mimo konkurencji istnieje! Choć czasami drogo, to się kupuje (śmieje się).
Mocna, bo istnieje bardzo długo. Właściwie tyle lat, ile pracuję to znam założyciela.
Sporting brzmi tak angielsko, ale mimo konkurencji istnieje! Choć czasami drogo, to się kupuje (śmieje się).
Słowem zakończenia…
Pierwszy numer gazety ukazał się 14 grudnia 1979 roku. Mimo że jest konkurencja i jest Internet, na który nierzadko sami stawiamy, ona nadal trwa. Panorama Leszczyńska. Znam realia i wiem, że trzeba być obecnym i szybkim w Internecie, ale mimo wszystko gazeta, którą można dotknąć, jest ważnym elementem kulturotwórczym, zaznaczył redaktor naczelny – Robert Lewandowski. Życzymy sobie i całemu zespołowi, aby gazeta istniała jak najdłużej.
Spotkaliśmy się po południu na kawie w leszczyńskiej Galerii. Byłam na miejscu przed czasem, bo wiedziałam, że to spotkanie jest szansą. Że albo będzie moją, albo stratą. Szczęście to ludzie. Szczęście to wspaniali ludzie. Osoby takie jak On.